Ostatnio pisałam o romansie, więc teraz diametralnie zmieniamy gatunek literacki.
„Ocalało pięciu” to powieść o szóstce znajomych którzy jadą kamperem na wycieczkę. Wszyscy świetnie się bawią… a potem kamper psuje się na pustkowiu. Kiedy pękły wszystkie opony Red i jej towarzysze wyprawy zrozumieli że to nie jest przypadek. Za wszystkim stoi tajemniczy snajper który czyha w ciemnościach. Każdy z wyżej wspomnianej szóstki ukrywa jakiś mroczny sekret. Ale tajemniczemu snajperowi zależy tylko na jednym…
Opis brzmi wspaniale. Myślałam że będzie to znakomita historia. Okazało się jednak, że to powieść pełna sztampowych rozwiązań i wulgaryzmów. Przekleństwa były niemal w każdym akapicie. Wybaczyłabym to, gdyby ta książka miała lepiej poprowadzoną akcję i fajniejszych bohaterów. Niestety! Bohaterowie to zbiór stereotypów, podobnie jak zakończenie. Zagadkę rozwiązałam zanim skończyłam czytać pierwszy rozdział. Jednakże pomysł na fabułę był dobry, ponadto autorka dobrze oddała napięcie, które musiało panować w kamperze tamtej nocy.
Reasumując: nie jest to najgorsza książka jaką czytałam. Nada się jako niezobowiązująca lektura na jesienny wieczór. Sądzę jednak że jest wiele książek które bardziej zasługują na poświęcenie im czasu. Moja ocena to 2,25/5.