„Żółwie aż do końca” to książka autorstwa Johna Greena. Miałam już styczność z książkami tego pisarza, na blogu znajduje się recenzja „Gwiazd naszych wina”, czyli chyba najbardziej znanej książki tego autora. Tym razem przyszła kolej na książkę w której zamiast choroby fizycznej jest opisana choroba psychiczna.
Jest to historia Azy Holmes, która… ma pewne problemy natury psychicznej. Obsesyjnie boi się że zarazi się bakteriami i ogólnie właśnie bakterie i inne mikroorganizmy ją przerażają. Cierpi także na natręctwa. Ta właśnie dziewczyna namówiona przez przyjaciółkę prowadzi śledztwo w sprawie zaginięcia pewnego miliardera. Dotarły nawet do jego syna, z którym niegdyś łączyła Azę koleżeńska relacja. Wbrew pozorom nie jest to po prostu romans, a głównym problemem dziewczyny jest „spirala lęku”.
Bardzo podobał mi się sposób w jaki były opisane zmagania Azy z lękami i ogólnie problemami. Relacja między nią a jej przyjaciółką także jest godna uwagi, tak samo jak z matką. Styl pisania jest dobry, dostosowany do wieku odbiorców, co nie ujmuje nic przekazywanej treści. Mimo że język nie jest trudny, znakomicie opisuje nawet trudne tematy.
Niestety mam też parę zastrzeżeń. Uważam że w książce było za dużo wspomnień o jakichkolwiek około seksualnych sprawach. To chyba za dużo trudnych tematów jak na jedną książkę, plus bohaterowie opisują dość wulgarnie pewne narządy… Ponadto mam wrażenie że Daisy, czyli przyjaciółka Azy poniekąd zwyczajnie ją wykorzystuje: każe się wozić do pracy, nigdy nie reguluje rachunków… Rozumiem, że w pewnym momencie książki się zmieniła, ale chyba nie jeśli idzie o te kwestie. Aczkolwiek jest pewna okoliczność łagodząca. Nie przytoczę jej jednak, bo powiedziałabym za dużo.
Nie jestem pewna jak ocenić tę książkę. Dobrze się ją czytało, oraz znakomicie był w niej poruszony temat problemów psychicznych. Jednakże wady jakie wymieniłam sprawiają, że książka moim zdaniem znacznie traci na wartości. Moja ocena to 3/5, bo mimo wszystko było tu sporo świetnych punktów i fragmentów.